jedno z popołudni projektowych |
fragment kolekcji |
Papierowe lalki to jakiś fenomen. Codziennie powstaje przynajmniej jedna. Niektóre są wykonane przeze mnie lub babcię Basię, ozdobione przez Julię i wycięte, inne córka sama rysuje, koloruje i wycina, trzeci rodzaj to lalki wycięte z kolorowanek - oczywiście piękne księżniczki. Te papierowe postaci są ważniejsze od lalki Barbie i Kena, które dosłała pod choinkę i innych małych laleczek, którymi do niedawna tak chętnie się bawiła. Marysia również lubi bawić się u nas w ten sposób, ale w swoim domu raczej preferuje "normalne" zabawki ;-)
Zauważyliśmy także, że jeszcze sprawniej posługuje się nożyczkami. Uwielbia wycinać swoje projekty, ale czasem prosi, aby zrobić to za nią. Do ubierania papierowych postaci używamy: kredek, pasteli, farb, skrawków tapet, materiałów i kolorowego papieru oraz filcu, cekinów, naklejek i własnej imaginacji. Często trzeba sobie wyobrazić, że lalka coś ma, czego nie widać gołym okiem. Oczywiście wszystkie muszą mieć długie włosy, niektóre bardzo dłuuuuuugiiiieeeee. Każda ma jakieś imię, ale to się stale zmienia, więc nie warto kojarzyć konkretnej postaci z danym określeniem: Kopciuszek, Odęta, Annika, Julka, Marysia, Kunegunda (zła księżniczka), Roszpunka i wiele, wiele innych...
Na koniec kilka uwag o matematycznym regresie. Wreszcie minął. Jeszcze w styczniu Julia zapomniała jak policzyć do dziesięciu, dzisiaj znowu pięknie liczy, pokazuje określoną liczbę rzeczy na wyraźne polecenie. Od kilku dni potrafi też sama bez poplątania rąk i bez podglądania rodziców zrobić znak krzyża.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz