W zeszłym tygodniu byłyśmy u okulisty dziecięcego w Tychach na konsultacji. Julia czasami skarży się, że bolą ją oczy. Wspaniały Pan Doktor z genialnym wyczuciem i podejściem do dzieci zbadał oczy i orzekł, że wszystko jest w porządku, ale to nic nie znaczy u takiego malucha. Tak więc przepisał atropinę i miałyśmy się zgłosić na wizytę po serii zakropleń.
Podawanie kropli do oczu nie należało do ulubionych zajęć naszej córki, ale jak trzeba to trzeba. Dzisiaj rano obyło się bez wrzasków. Po uprzednim zapewnieniu - Bardzo Cię kocham mamusiu. Dzisiaj nie będę wrzeszczeć, obiecuję - spokojnie podałam ostatnią dawkę leku.
Dzisiaj, po atropinie, lekarz ocenił wadę wzroku na -1,5, ale w tym wieku to się mieści w granicach normy i jest związane z fizjologią. Kontrola za 2-3 miesiące. Dostałyśmy kropelki na wszelki wypadek, gdyby się skarżyła na ból oczu w związku z jakimś zatarciem, czy małym zapaleniem spojówek.
Julia wspaniale radzi sobie podczas takich wizyt, jest chętna do współpracy, ciekawa tego co ją czeka. Wcześniej zawsze jej wszystko opowiadam, staram się oswoić i zapewniam, że ja cały czas będę jej towarzyszyć. Na pierwszym spotkaniu musiałam powtarzać każde polecenie okulisty, a dzisiaj już moje wsparcie nie było potrzebne. Nawet sobie razem z panem pożartowała. Tak więc kolejny lekarz, po pediatrze i stomatologu, został oswojony :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz