Spędziliśmy niesamowity, rodzinny weekend w Brennej! Julia nauczyła się już robić zdjęcia i coraz częściej sięga po aparat. Dzięki temu znowu mamy z J. wspólne fotografie :-)
Przebywanie z dala od cywilizacji działa na nas wszystkich relaksująco, ale na córce mogłam to obserwować gołym okiem - żadnego marudzenie, duża samodzielność od ubierania po wylewanie sisiu z nocnika, radosny pyszczek on rana, aż do zaśnięcia (czy raczej padnięcia) ;-) Całe dnie spędzone na dworze: w strumieniu, na polance i w lesie, każdy posiłek zjedzony po chmurką. I najważniejsze -
wyprawa na Przełęcz Salmopolską. Julia zrobiła ponad 11 km, bez najmniejszego marudzenia. Zwyczajnie przeszła cały odcinek, rozmawiając z nami, śpiewając i podskakując. Na Salmopolu zatrzymaliśmy się na pyszny posiłek, a podczas drogi powrotnej Julia stłukła jedno kolanko, dzielnie to jednak znosząc :-)
W sobotę mieliśmy gości i Julia cały dzień spędziła w towarzystwie Karolinki.
Kidy dziecko przebywa całe dnie na łonie przyrody, obserwując sarny pasące się na polanie, żaby spotkane na leśnych ścieżkach, ptactwo harcujące w zaroślach i wędruje wszędzie z lupom, jak mały detektyw, jest to dla niego nieustająca lekcja biologii. Nawet kaczka z kaczętami trafiła nad nasz mini zbiornik wodny koło strumienia :-)
Poniżej kilka zdjęć, a więcej w galerii.
|
w drodze na Przełęcz Salmopolską |
|
przerwa na posiłek |
|
trociny |
|
zbite kolanko |
|
zabawy z Karolką |
|
dziewczyny ciągle zaśmiewały się do łez |
|
kaczka z kaczętami |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz