sobota, 14 lipca 2012

Stożek - Soszów - Wielka Czantoria z Julią

Po czerwcowej wyprawie na Przełęcz Salmopolską oceniliśmy, że Julia bez problemu poradzi sobie z poważniejszą trasą. Wczoraj o 5.00 wyruszyliśmy do Wisły. Po 6.00 wychodziliśmy na Stożek z Wisły Dziechcinki. O 8.15 jedliśmy śniadanie w schronisku na Stożku nasyceni wcześniej pięknymi widokami wznoszącego się coraz wyżej słońca, fantazyjnych chmur i statecznych szczytów górskich. Na początku naszej wędrówki trochę padało, ale dzięki temu las i trawa mieniły się wszystkimi barwami tęczy w porannym słońcu.


widok ze Stożka

śniadanie w schronisku na Stożku
Potem ambitni rodzice postanowili zejść ze Stożka czeskim niebieskim szlakiem, co było z Julią niezłym przeżyciem ze względu na ostre zejście [obok koło zataczał spokojnie żółty i pewnie bylibyśmy nim szybciej]. Dalej szliśmy piękną widokową trasą w kierunku Soszowa, gdzie pod schroniskiem spotkaliśmy się z innymi uczestnikami tej wyprawy. Julce dużą frajdę sprawiało to, że wędruje linią graniczną pomiędzy Polską a Czechami. Stworzyło to wiele okazji do rozmów o państwach, granicach i narodowościach. Momentami była tak zadziwiona, że zamyślała się na kilka chwil ;-)


Julia na słupku granicznym na samym szczycie Stożka Wielkiego
w drodze na Soszów


konsultacje
Po drugim śniadaniu przy schronisku na Soszowie ruszyliśmy na Wielką Czantorię. Ostatni odcinek tej części podróży był stromy, nieco trudny dla małych nóżek ze względu na upał i dość nużący. Pomagały rozmowy o turystach i kulturze w górach, czyli mówieniu na szlaku "dzień dobry" ;-) Została także przypomniana legenda o Wielkim Czantorze i dwóch pięknych pannach Białej i Czarnej. Żeby zachować ciągłość edukacyjną trzeba by się teraz wybrać na Baranią Górę! Przy okazji Julia objadła się leśnych jagód i malin.

posiłek na słupku granicznym

leśne maliny

ostatnie podejście na Czantora

Wielka Czantoria zdobyta :-)

Z Wielkiej Czantorii schodziliśmy wszyscy bardzo sprawnie i szybko, a Julkowe nóżki pędziły co sił do stacji kolejki, skąd zjechałyśmy wyciągiem krzesełkowym. Córka nie bała się, była zachwycona tym co widzi w dole i z wyraźnym smutkiem zeszła na ziemię z ławeczki. Na samym dole mogłyśmy jeszcze poobserwować zawody MTB o Puchar Polski oraz Puchar Centralnej Europy w kolarstwie górskim cross-country format olimpijski.

"długo oni jeszcze tak będę gadać..."

zjazd kolejką :-)


Podsumowanie taty:

1. Z Wisły Dziechcinki na Stożek, potem Soszów i Wielka Czantoria.
2. Tempo Julki = tempo PTTK (czyżby Przelotowe Tempo Turysty Kurdupla?), Stożek > Czantoria planowo 3:30, wyszło ok. 3:25 marszu, nie licząc postojów.
3. Razem ok. 14,5km, czas marszu 5h.
4. Na smutki precelki, precelków pełne kieszenie

zapis trasy na endomono
zdjęcia na picasie

2 komentarze:

  1. chciałbym się kiedyś z Wami wybrać na taką wyprawę, cudownie spędzacie razem czas - pozazdrościć! :)

    OdpowiedzUsuń