Z korespondencji:
Od 5-7.04 byliśmy rodzinnie w Tatrach.
Było niesamowicie. Każdy kolejny dzień był lepszy od poprzedniego.
Niedziela -
Dolina Kościeliska. Niewielu turystów, więc wędrówka przyjemna. Na trasie zrobiliśmy
Wąwóz Kraków, gdzie fragmentami wspinaliśmy się po łańcuchach. Julia była zachwycona. Ja momentami przerażona, jak ona wejdzie ;-) Widzieliśmy też całe zbocza gór z położonymi drzewami. Wyglądało to jak obrazy Beksińskiego.
W poniedziałek byliśmy nad
Czarnym Stawem Gąsienicowym na wysokości 1624 m n.p.m. To najwyżej jak Julia weszła do tej pory :-) Przez połowę drogi szliśmy po śniegu. Schodząc ślizgaliśmy się w dół. Julia rzucała w nas śnieżkami. Było pięknie! Tego dnia Tatry były tylko nasze i garstki innych turystów. Szlaki zupełnie puste. Nad zamarzniętym jeziorem byliśmy zupełnie sami.
W Zakopanem zwiedziliśmy
Muzeum Tatrzańskie i zachwycaliśmy się architekturą miasta. Niesamowite są wille w stylu zakopiańskim.
Wróciłam tak wyciszona i spokojna, że wczoraj nie do końca rozumiałam co się wokół mnie dzieje w pracy.
Julia codziennie pokonywałam wiele kilometrów rozmawiając naprzemiennie z Jasiem lub ze mną. Im trudniejszy teren tym sprawniej szła.
Wczoraj cały dzień siedziała z kartką i kredkami. Stworzyła kilkanaście prac.