wtorek, 15 maja 2012

Mamowo-córkowe popołudnie

Miałyśmy wczoraj bardzo kobiecy dzień. Po pracy zabrałam Julię na zakupy :-) Gdy udało nam się zrobić sprawunki (buty, tunika i spódniczka) poszłyśmy sobie do pierogarnii na obiad. Julia sama wybrała miejsce, mając wielką ochotę na pierogi z jagodami. Zadowoliła się wersją z truskawkami, bo to jeszcze nie sezon na owoce leśne. Kiedy skończyłyśmy jeść, poprosiła czy możemy jeszcze sobie trochę posiedzieć i porozmawiać :-) To było super! Siedziałyśmy więc i opowiadałyśmy sobie różne historie. Następnie te słodkie pierogi trzeba było wybiegać, więc w drodze do domu zatrzymałyśmy się w parku na placu zabaw. Ponieważ nie było innych dzieci, Julka mogła zmieniać do woli obiekty swoich harców. Po powrocie do domu była tak pełna wrażeń, że sama zajęła się zabawą w bal (ciągle przetwarza tego "Kopciuszka" z Ateneum) i robienie przyjęcia. Nie bardzo chciała mojego towarzystwa w tych działaniach, towarzyszyłam jej zatem nad deską do prasowania i też było fajnie :-)

To była bardzo udane babskie popołudnie!



Kopciuszek w Ateneum

W minioną niedzielę wybrałyśmy się z Julią do Śląskiego Teatru Lalek i Aktora "Ateneum". Miałyśmy pełne wrażeń popołudnie -podróżowałyśmy pociągiem, a następnie musiałyśmy przejść przez wielki plac budowy w centrum miasta. Julia siedziała podczas przedstawienie na moich kolanach jak zaklęta, wpatrzona w aktorów na scenie. Inscenizacja wykorzystywała teatr cieni, grę aktorską i teatr lalkowy, natomiast sama interpretacja wyszła poza schemat znanej nam wersji kopciuszka, wprowadzając zabawną i ekspresyjną postać szczura. To było dla nas obu duże przeżycie i miło spędzony czas :-)

"Kopciuszek", adaptacja: Marta Guśniowska, reżyseria: Jacek Popławski, scenografia: Nori Sawa, muzyka: Michał Kowalczyk, premiera: Śląski Teatr Lalki i Aktora "Ateneum", 24.03.2012

Tutaj znajduje się recenzja przedstawienia.

fot. Tomasz Zakrzewski

fot. Tomasz Zakrzewski

fot. Tomasz Zakrzewski

sobota, 5 maja 2012

Majówka w Brennej

Tegoroczną majówkę spędziliśmy wspólnie z dziadkami i Marynią w Brennej. Dziewczynki od rana do późnego wieczora biegały po dworze. Wybraliśmy się na kilka leśnych spacerów, gdzie udało się zrealizować mini lekcje biologii :-) Poza tym mogły się do woli bawić w baseniku, w strumyku, na łące, w piaskownicy i w domu. I zapewniam, że ani przez chwilkę się nie nudziły!
Po raz pierwszy rozstałam się z Julią na dwie doby. Musiałam wrócić z majówki wcześniej do pracy, a ona została z tatą i resztą rodzinki dwa dni dłużej. Wyobrażacie sobie, że nie tęskniła? Wspaniale radzi sobie beze mnie [co mnie nieco smuci ;-)]! Zrozumiałam, że powoli osiągamy stan, kiedy córka nie stanowi już absolutnej jedności z matką. Jestem świadoma swojej zaradności beze mnie, jest zdecydowana, pewna siebie i asertywnie wyraża swoje zdanie i swoje potrzeby wśród ludzi których zna, w środowisku, w którym czuje się bezpieczna. W tych okolicznościach obecność mamy jest zbędna, przynajmniej w tak krótkim czasie jak dwa dni ;-)









Więcej zdjęć.